Info

avatar Bloga rowernego prowadzi Mistrzunio Winq ze Stare Miasto Poznań City. Natrzaskało się 25625.47 kilosków w tym 1930.15 po wertepach i generalnie w terenie. Śmigam ze średnią prędkością 23.18 km/h Jak ktoś myśli, że się chwalę to ma ZONKA ;-)
Więcej o Winq'u Wspaniałym ;-).


Winq gg: 1174476

Teraz jestem:



Mój Wyścig - Lecavalier design



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Winq.bikestats.pl

Wysoko było ;)

    Graniczni - 801 m.n.p.m
    Przełęcz Srebrna - 586 m.n.p.m
    Twierdza Srebrna Góra - 690 m.n.p.m
    Boruvkova Hora - 900 m.n.p.m
    Wielka Sowa - 1014,8 m.n.p.m
Dane wyjazdu:
183.87 km 0.00 km teren
06:02 h 30.48 km/h
Max prędkość:47.99 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 89%)
HR avg:158 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 6061 (kcal)

Poznań - Trzcianka - Poznań

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 3

Oborniki>Czarnków>Trzcianka>Czarnków>Oborniki>Dom

Kadencja 91

Całość na spontanie. Tak do końca nie wiedziałem jak to wszystko będzie wyglądało. Były różne opcje jeśli chodzi o drogę powrotną, ale efekt jest już znany.
Start opóźnił się z uwagi na spodenki, w których wkładka nie chciała wyschnąć ;p Pierwotnie miałem ruszać koło godziny 11:00, ostatecznie ruszyłem chyba w okolicach 12:30.
Cała trasa na północ, a właśnie z północy wiał wiatr, który jak widniało w prognozach mógł dochodzić do 22km/h. Niezła misja jak na dystans 90km.
Z początku nie powiem, jechało się ciężko. Noga jakoś niekoniecznie chciała się rozkręcać. Zaczęła podawać dopiero na kilkanaście kilometrów przed Obornikami, dalej było już niemal jak z górki. Szczególnie z górki było w Czarnkowie, całe miasto przejechałem w dół ;p hehe. Nie było mi jednak do śmiechu gdy dotarło do mnie, że ja przecież miałem tędy wracać...
Mimo zjazdu, kawałek za Czarnkowem zaczęło brakować energii, chyba trzeba było zjeść jeszcze coś, by nie brakowało energii, a nie tylko jednego batonika po godzinie jazdy.
W Trzciance spotkanie z Karolą, może mało kolarski posiłek, bo zamiast makaronu pochłonąłem filet z kurczaka, frytki i surówkę. Grunt, że całkiem to pożywne i zregenerowało magazyny energii.
W kierunku Poznania ruszyłem koło 17:30. Teraz już z wiatrem. Do Czarnkowa dojechałem całkiem szybko, a i podjazd mimo, że ciężki, nie był tak straszny jak przypuszczałem (szkoda, że u nas takich nie ma, było by gdzie trenować). Po godzince kręcenia na ząb wrzuciłem Liona, niby nie rewelacja jeśli chodzi o kolarskie przekąski, ale zawsze kilka kalorii do przodu. Nie pomogło to aż tak w szybszym pokonywaniu kilometrów, a że nie chciałem znać przebiegu nie wiedziałem też jakie odległości dzielą mnie od Obornik, czy tym bardziej Poznania, bo znaków przy drodze brakowało. Trochę przed Obornikami kolejny "posiłek", batonik zapijany Poweradem. Trzeba było dojechać do domu w miarę bez umierania i może z dobrą średnią. Z reszta robiło się coraz później a powrót po ciemku Obornicką nie był rewelacyjnym rozwiązaniem.
Od Obornik jechało się dość ciężko, za Wartą w końcu musiałem pokonać podjazd, który przy tylu kilometrach w nogach był nie bez znaczenia. Grunt, że dalej jakoś zmęczenie ustąpiło i pozwoliło na utrzymanie przyzwoitej prędkości.
Jeszcze przed Jelonkiem dotarło do mnie, że jedzie mi się na tyle dobrze, że może nawet dało by radę trochę zawalczyć o średnią. Uruchomiłem rezerwy, które miały na celu nadrobienie tego, co mogłem stracić na światłach, a jest ich kilka na ostatnim odcinku trasy. Wysiłek się opłacił. Do domu dojechałem zmęczony, ale nie wycieńczony. A o przebytym dystansie przypominał mi ból w udach i odgniecone cztery litery ;p
To ogólnie rekord. Drugi tak długi dystans w mojej historii pokonany na rowerze. Pierwszy na szosówce i pierwszy w takim czasie, a co za tym idzie z taką średnią :D
Może kiedyś powtórzę ten wyczyn, lub spróbuję nawet pobić ten rekord.
Czas pokaże.
Wiem tylko jedno. A mianowicie to, że kolarze jadący w ten sobotni dzień 14ty etap Giro d'Italia pokonali mniejszy dystans niż ja i to we wcale nie dużo krótszym czasie. Na moją niekorzyść przemawia tylko to, że oni przemierzali najtrudniejsze przełęcze alpejskie i zdobywali na mecie Monte Zoncolan.
I tak na marginesie wielkie gratulacje dla Przemka Niemca (poznałem go osobiście). Wjechał na Zoncolan na 13tym miejscu i to z całkiem dobrym czasem. Też bym tak chciał ;)
Kategoria Szosóweczka



Komentarze
emonika
| 17:33 piątek, 10 czerwca 2011 | linkuj Gratulacje :) Zresztą sam wiesz... :) Rewelacja !
Winq
| 13:03 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj Dzięki wielgachne :D
Ty też podobnie, albo nawet lepiej kulasz ;)
Ale ciężko dość było, szczególnie jak do chaty dojechałem, nogi bolały ;p
klosiu
| 12:06 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj Konkretny dystans i średnia, gratki :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa serwu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]