Info

avatar Bloga rowernego prowadzi Mistrzunio Winq ze Stare Miasto Poznań City. Natrzaskało się 25625.47 kilosków w tym 1930.15 po wertepach i generalnie w terenie. Śmigam ze średnią prędkością 23.18 km/h Jak ktoś myśli, że się chwalę to ma ZONKA ;-)
Więcej o Winq'u Wspaniałym ;-).


Winq gg: 1174476

Teraz jestem:



Mój Wyścig - Lecavalier design



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Winq.bikestats.pl

Wysoko było ;)

    Graniczni - 801 m.n.p.m
    Przełęcz Srebrna - 586 m.n.p.m
    Twierdza Srebrna Góra - 690 m.n.p.m
    Boruvkova Hora - 900 m.n.p.m
    Wielka Sowa - 1014,8 m.n.p.m
Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:522.54 km (w terenie 399.65 km; 76.48%)
Czas w ruchu:24:58
Średnia prędkość:20.93 km/h
Maksymalna prędkość:49.66 km/h
Suma podjazdów:2452 m
Maks. tętno maksymalne:210 (102 %)
Maks. tętno średnie:189 (92 %)
Suma kalorii:21824 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:43.55 km i 2h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
47.00 km 47.00 km teren
02:17 h 20.58 km/h
Max prędkość:41.54 km/h
Temperatura:
HR max:204 ( 98%)
HR avg:186 ( 89%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2277 (kcal)

Kaczmarek Electric #4 - Lubrza

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 27.07.2012 | Komentarze 1

OPEN-38/M2-13
Kategoria Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
23.94 km 15.00 km teren
01:03 h 22.80 km/h
Max prędkość:45.36 km/h
Temperatura:
HR max:202 ( 98%)
HR avg:173 ( 84%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1358 (kcal)

Kaczmarek Electric MTB - Sulechów

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 30.09.2011 | Komentarze 2

Kaczmarek Electric MTB - Sulechów (nie ukończony)

Pierwszy start w sezonie. Jeszcze kompletny brak formy, ale to nie to okazało się problemem. Na trasie złapałem kapcia. Treningowe opony, których nie chciało mi się zmienić na tyle zakleiły się na obręczach, że nie byłem w stanie w ogóle ich ruszyć. Zmiana dętki była więc niemożliwa, a co za tym idzie DNF.
Na szczęście ekipa na bufecie była tak cool, że po przejechaniu wszystkich zawodników zebrali się i zabrali mnie z rowerem na pakę.
Imprezy nie uważam za udaną, bo kto by uważał przy DNFie. Ale sam wyjazd całkiem całkiem. Szczególnie, że zabrałem się ze Zbyszkiem a to całkiem doborowe towarzystwo.
Kategoria Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
77.78 km 50.00 km teren
04:21 h 17.88 km/h
Max prędkość:47.27 km/h
Temperatura:
HR max:205 (100%)
HR avg:179 ( 87%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: 3598 (kcal)

Skandia Maraton Lang Team #1 Chodzież 16.04.2011

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 4

Różne były plany dotyczące tego dnia i tej imprezy.
Miałem dojechać pociągiem, może autem. Sam, może w towarzystwie.
W każdym razie przez długi czas myślą przewodnią były zdjęcia. Miałem jak rok temu zabawić się w fotografa i zapewnić lepsze lub gorsze zdjęcia uczestników imprezy.
Ostatecznie stało się inaczej.
W przed dzień imprezy przygotowałem maszynę, spakowałem cały outfit kolarski i nie tylko. Nazajutrz (jak zwykle przy okazji maratonu nie wyspany) dojechałem na ciapąg koło 8:15 i ruszyłem do Chodzieży.
Na miejscu spotkanie z EMO i ekipą z KSR Team, przebieranka i jedziemy na start.
Tak, tak, postanowiłem przejechać cały dystans, co prawda bez numeru, ale zawsze.
Do peletonu dołączyłem kawałek po starcie, dogoniłem Monię i tak jechaliśmy sobie cały dystans.
Na mniej więcej 15tym kilometrze musiałem zacząć się nieco oszczędzać, bo niestety zaczęły się skurcze w łydkach (tak to jest jak pakuje się na maraton bez formy). Popiłem conieco i z czasem skurcze się uspokoiły.
Kilka razy goniłem Monikę, bo to zatrzymałem się by zdjąć chustę spod kasku, to musiałem pozbyć się długiego rękawa (inaczej bym się ugotował), a pod koniec jeszcze goniłem ją po uzupełnieniu bidonu na bufecie.
W efekcie metę przekroczyłem ostro zajechany. Ale satysfakcja z udanego treningu była pokaźna. Znaczy dopiero gdy się porządnie napiłem, a wytrąbiłem litra mineralki dość szybko ;p
Trasa tej imprezy jest uważam zdecydowanie lepsza niż w Murowanej. Tereny wokół Chodzieży są zwyczajnie zdecydowanie lepsze, morfologia terenu i w ogóle...
Ekipa z KSR Team wraz z Monią, ulotniła się stosunkowo szybko. Mnie czekały jeszcze niemal 2 godziny nudy na dworcu. Ale co tam ;)
Do domu dojechałem koło godziny 21:00 i dopiero wtedy wreszcie porządnie się najadłem, i to czym :D Jajecznica na boczku, miód-malina :p hehe
Więcej i dokładniej nie chce mi się pisać.
To co sklecone i tak pewnie znudzi każdego czytelnika, ale PECH OLBRZYM ;p

Dystans i czas na trasie wyszedł mi następująco:
Trip: 56,46 km
Time: 03:11:51

A żeby było ciekawiej, to nawet mi ktoś cyknął pikczera...
Skandia Maraton Chodzież 2011 - finisz - made "not by me" © kaneda


Skandia Maraton Chodzież 2011 - na mecie - made "not by me" © kaneda
Kategoria Foto, Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
43.81 km 40.00 km teren
02:00 h 21.91 km/h
Max prędkość:42.49 km/h
Temperatura:
HR max:210 (102%)
HR avg:189 ( 92%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2437 (kcal)

PowerAde MTB Marathon Murowana Goślina

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 5

W związku ze spadkiem formy, a może nawet nazwijmy jej brakiem wolałem nie porywać się na dystans MEGA.
MINI w Murowanej to w końcu też trochę do kręcenia.
Pobudeczka rano. Pasza na śniadanie, pakowanie i jademy na maraton.
Opłacenie wpisowego, ubieramy się i ustawiamy w ostatnim sektorze (po maratonie okazało się, że mogłem wbić się do trzeciego sektora, na przyszłość będę sprawdzał).
Trasa jak rok temu, tylko bardziej piaszczysta i pylasta. Tumany kurzu, który dostawał się wszędzie. Wypełniał i obklejał wszystko. Widać to z resztą na zdjęciach, i to nie tylko moich.
Gorąco. Żar lał się z nieba, a głowa gotowała się pod kaskiem. W takich warunkach z pewnością ciężko się jedzie. Ale posłuszeństwa odmawiały nogi a nie układ oddechowy. Wydolnościowo spisywałem się całkiem nieźle, co też mnie zaskoczyło. Ale co z tego, skoro noga nie wyrabiała i w rezultacie wcale nie jechałem tak dobrze.
Mniej więcej w połowie trasy dojechałem do Łukasza. Wtedy zaczęło się jechać przyjemniej. Ale za Dziewiczą straciłem go z oczu i mimo, że czekałem już mnie nie dogonił. Sam zmagałem się więc z własnymi słabościami i innymi bikerami.
Przyjazd na metę był wybawieniem, ale mimo zmęczenia próbowałem jeszcze finiszować i zapodałem skok nad garbem spowalniającym.
Mimo słabszego występu niż w ubiegłym roku jestem zadowolony. Jazda sprawiła mi sporo przyjemności.
MINI Open : 43
MINI M2 : 18

Wypoczywając po starcie wypatrywałem znajomych.
Poza Marc'iem wypatrzyłem prawie wszystkich. Paulę, Dotkę, JPbike'a, Drogbasa (obowiązkowo), był Klosiu, pechowy Mafia z kapciem, no i znajomi z Rowery-Rybczyński S.Oliver Team

Powerade MTBmarathon Murowana Goślina 2010 - W kurzu © kaneda


Powerade MTBmarathon Murowana Goślina 2010 - Gdzieś na trasie © kaneda


Powerade MTBmarathon Murowana Goślina 2010 - Na Dziewiczej © kaneda


Powerade MTBmarathon Murowana Goślina 2010 - Koniec podjazdu © kaneda


Powerade MTBmarathon Murowana Goślina 2010 - Meta © kaneda
Kategoria Foto, Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
65.41 km 40.00 km teren
02:35 h 25.32 km/h
Max prędkość:49.66 km/h
Temperatura:
HR max:196 ( 96%)
HR avg:177 ( 86%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2828 (kcal)

Powerade #1 Dolsk w cieniu tragedii

Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 12.04.2010 | Komentarze 7

Pogoda koszmarna, choć od rana nie padało. Było zimno i wiał nieciekawy wiatr.
Po przyjeździe rozstawiliśmy namiocik. Rowery Rybczyński-S.Oliver pokazało się braci kolarskiej.
Szybko poleciałem do biura zawodów, by zarejestrować się i uiścić opłatę startową i za numer. Poszło nawet szybko, a numer niewiele różni się od ubiegłorocznego. Teraz to 1145, rok temu 1105.
Przygotowania do startu zakłóciły niepokojące wieści. Niestety zostały potwierdzone. Katastrofa prezydenckiego samolotu i informacje o śmierci Prezydenta i osób mu towarzyszących rozwiały radosną, sportową atmosferę.
Mały rozjeździk, w czasie którego mijałem Maję Włoszczowską. Odnalazłem też Paulinę z BikeStats ;) (bardzo się cieszę iż się udało). Z Markiem też udało się chwilę porozmawiać.
W boksie dołączyła do mnie Gigi, zatem nie startowałem "sam".
Chwila ciszy dla uczczenia pamięci zmarłych w katastrofie i startujemy.
Przepychałem się do przodu, ale jak zwykle mało agresywnie. Straciłem na tym trochę czasu, muszę nauczyć się ostrzej przeć naprzód w tym tłumie, lub też szybciej ustawiać się w boksie ;p
Kilka km po starcie minąłem leżącą w kraksie Joasię Jabłczyńską, biedna pewnie nie kontynuowała jazdy, odniesiona kontuzja sprawiła jej spory ból, o czym świadczył grymas na jej twarzy. W dalszych odcinkach mijałem kolejne kraksy i dramaty znajomych. Jarek przykładowo złapał kapcia i stracił szansę na dobre miejsce. Gdy go mijałem zagrzewał mnie jednak do walki. Podobnie Jacek (JPbike), on z kolei zaliczył zderzenie z innym bikerem i wywrotkę.
Parłem do przodu. Generalnie ile fabryka dała. Przeskakiwałem z grupki do grupki, może męczyłem się, ale przynajmniej zyskiwałem pozycje.
Bufety odpuszczałem, miałem ze sobą dwa batony, które w odpowiednich momentach spokojnie udało mi się zjeść. Napojów w bidonach też nie zabrakło.
Straszne były opady deszczu i nawet gradobicie. Ale trzeba było jechać bez względu na warunki.
Trasa choć płaska była wymagająca, nie wolno było odpuszczać. Cały czas trzeba było kręcić.
Forma niby nie jest zła, ale powinno być znacznie lepiej.
Ostateczny rezultat 243 miejsce w OPEN i 104 w M2. Do zwycięzcy straciłem ponad 33 minuty. To jednak za dużo.
Na pocieszenie mogłem oglądać na podium znajomych - Gigi Triumfującą na MINI K2, Paulinę na drugim miejscu w MEGA K3, no i Mateusza, który zajął trzecią lokatę w MEGA M2. Z osób które znam dobre wyniki mieli też Dotka z BikeStats, Pan Grzesiu Napierała i Wojtek z AGRO Team.
Po powrocie do domu byłem zmęczony, bardzo zmęczony i nadal wyziębnięty. Ale jakoś doszedłem do siebie.
Wiem, że wpis nie jest najlepszym, ale pisałem jak leci, mam nadzieję, że dało się go czytać i nie usnąć ;p
Kategoria Zawody, Góral


Dane wyjazdu:
58.08 km 50.00 km teren
02:37 h 22.20 km/h
Max prędkość:48.22 km/h
Temperatura:
HR max:210 (102%)
HR avg:186 ( 91%)
Podjazdy:680 m
Kalorie: 2957 (kcal)

64-Sto Bikemaraton Leszno (Osieczna) GIGA

Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 14.09.2009 | Komentarze 4

Drugi z cyklu WLKP Chalange bikemaraton odbył się w Osiecznej koło Leszna.
Jakiś czas już planowałem ten start. Jakoś tak mam ochotę się ścigać, choć nadal bez żadnego klubu.
Forma wcale nie lepsza jak na Esce, zatem fajerwerków nie było.
Wczesna pobudka, ogarnięcie się, rower zapakowany i jedziemy.
Na miejscu byliśmy chwilę po 9:00.
Zmontowanie roweru nie trwało długo, niestety z racji długiej kolejki na zapisy nie udało mi się zrobić rozgrzewki.
Nie wiem czy to plus, czy minus, ale z początku nogi były jakby zastane.
Na trasie jakoś noga podawała, wiadomo, że mogło być lepiej. Trzymałem się grupy, jak dawało radę wyprzedzałem i dochodziłem zawodników przede mną.
Zupełnie nie spodziewałem się takich podjazdów i zjazdów. Okolica Leszna ma zajefajne tereny.
Wielkie RESPECT dla organizatorów za wytyczenie i przygotowanie tak urozmaiconej i ciekawej trasy.
Momentami rzeczywiście można było poczuć się jak w górach.
Deszcz, a dokładniej mżawka ostudziła na moment moje zapędy, ale szybko się pozbierałem i mimo chłodu napierałem dalej.
Szkoda, że nie miałem więcej sił, bo chętnie jeszcze bym odjął kilka minut z rezultatu.
Suma sumarum na metę wjechałem dość ostro skatowany.
Na trasie na szczęście nie miałem żadnych przygód.
Dopiero na mecie, a dokładnie sporo czasu po jej przekroczeniu. Okazało się bowiem, że chip nie zadziałał i nie było mnie na liście zawodników, który ukończyli wyścig.
Trzeba było nieco zadziałać bym w ogóle się na niej znalazł i to z w miarę rzeczywistym czasem.
Udało się to jednak zrealizować.

Ostatecznie 23 miejsce w M2 i 46 w Open.
Znacznie słabiej niż Mateusz, który był 4-ty, czy nawet Wojtek, który mimo laczka dojechał przede mną na 20 miejscu w M2. Mijałem go jak pompował już wymienioną dętkę, a wcale niedługo później on mijał mnie.
To jednak narazie nie moja liga. Kto wie, może w przyszłości się to zmieni.
Oby tak było ;) 20,95
Kategoria Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
66.59 km 55.00 km teren
02:34 h 25.94 km/h
Max prędkość:45.23 km/h
Temperatura:
HR max:201 ( 98%)
HR avg:184 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2894 (kcal)

Eska FujiFilm Bikemaraton Poznań - MEGA

Niedziela, 6 września 2009 · dodano: 11.09.2009 | Komentarze 0

Relacja mam nadzieję wkrótce ;)
Kategoria Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
22.46 km 20.00 km teren
01:27 h 15.49 km/h
Max prędkość:47.27 km/h
Temperatura:
HR max:204 (100%)
HR avg:187 ( 91%)
Podjazdy:792 m
Kalorie: 1652 (kcal)

Powerade MTB Marathon #7 2009 - Głuszyca

Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 11.08.2009 | Komentarze 0

Powerade Bike Marathon Głuszyca.
Oczekiwany start.
Oczekiwany, bo pierwszy od długiego już czasu.
W końcu ostatnio startowałem przecież w maju w Akademickich Mistrzostwach Wielkopolski.
Ale mniejsza.
Wczesna dość pobudka, płatki na śniadanie, ciuchy przyodziane, sprzęt spakowany, rowerki załadowane i ruszamy.
Z Kozielna do Głuszycy było w końcu kilka kilometrów.
Na miejscu szybko zmontowany rowerek, ostatnie regulacje i można zmierzać na rozgrzewkę.
Kawałek jechałem z Rybą, kawałek sam. Ale rozgrzewka była.
Już w boksie pogawędka z Panem Rysiem i (nie ściamniam) z Joasią Jabłczyńską (naprawdę sympatyczna dziewczyna).

Czołowi zawodnicy przed startem
Napieratorzy w boksie 001 © kaneda


10,9,8,...,3,2,1,START!!!
No i poszło.
Szybko dość przedzierałem się do przodu na asfaltowym odcinku, już tutaj było jednak ciężko, a żar z lekka lał się z nieba ;-p
Po wjeździe w teren poznałem nareszcie co to marathon.
Bloki na podjazdach, trzeba było samemu wypinać buty i grzać pod górkę (sporo tak straciłem).
Zjazdy to istna śmierć w oczach ;) Autentycznie były na maxa trudne. Szybkie i wielokrotnie techniczne. Nieco z tego co zyskałem na podjazdach, na zjazdach się gubiło, w końcu nie zjeżdżam najlepiej.
Kilka razy myślałem już, że leżę, ale jakoś się wybroniło.
Na najtrudniejszym ze zjazdów zrobiłem nawet maksymalną kuchę. Nie odblokowałem amorka i zjeżdżałem na sztywnym, przez co dalej ledwo co mogłem trzymać kierownicę, tak dłonie bolały.
Podjazdy, zjazdy, kamienie i nieco błota. Było wszystko.

Jarek na mecie
Jarko na mecie © kaneda


Ja też osiągnąłem metę
Winq na mecie © kaneda


Meta jednak została osiągnięta.
Wynik nie powala.
23cie miejsce w open i 13te w M2.
Mogło być jednak gorzej. W końcu nie trenowałem należycie. No i ta waga :(
Jak na pierwszy górski marathon, to nawet ujdzie.
Nie tylko ja tak uważam, bo nawet Ryba wyraził uznanie dla tych dokonań ;-p
Wszyscy z Teamu Rybczyńskiego i nie tylko (znaczy ja) dojechali szczęśliwie, na lepszych bądź gorszych miejscach.
Zabawa była dobra, nawet mimo skuch organizatorów.
Teraz znów czuję głód startów ;)
Kategoria Góral, Zawody, Foto


Dane wyjazdu:
18.65 km 18.65 km teren
01:13 h 15.33 km/h
Max prędkość:36.00 km/h
Temperatura:
HR max:205 (100%)
HR avg:187 ( 91%)
Podjazdy:430 m
Kalorie: 1408 (kcal)

Akademickie Mistrzostwa WLKP

Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 18.05.2009 | Komentarze 6

Film z zawodów

Może nie był to priorytet i cel treningów w sezonie, ale wyczekiwałem tych zawodów.
Miałem nadzieję, że wystartuję w nich w dobrej pogodzie i w towarzystwie kolegów.
Niestety nie wyszło.
Dzień był deszczowy i z czasem robiło się coraz bardziej mokro. Jarek startował w Międzygórzu w Powerade. Reszta chłopaków generalnie nie miała możliwości czasowych.

Mimo braku opon na błotnistą nawierzchnię stawiłem się na starcie. Z zapisami oczywiście musiałem nawywijać, o mało co bym nie dojechał, ale na szczęście Gi załatwiła wstępne formalności, ja musiałem jedynie złożyć podpisz ;)

Dziewczyny miały do przejechania 3 okrążenia.
Plusem dla nich była nie rozjechana trasa i wydaje mi się mniejsze opady niż później podczas startu facetów.
Mimo to biedaczki i tak zjeżdżały z trasy całe ubłocone ;-p
Gi zajęła czwarte miejsce. Tylko pogratulować.

Przed naszym startem jeszcze nieco bardziej się rozpadało.
Nie zrobiłem nawet żadnej rozgrzewki bo i po co. Tylko woda lała by się na plecy, a klocki niepotrzebnie by się wycierały.
Samo stanie na starcie nieco mnie wychłodziło, ale na szczęście nie za bardzo.
Ruszyło się z kopyta.
Zaraz po starcie podjazd nieco rozciągnął stawkę, ale zjechała się już na nawrocie, by oczywiście zaraz rozjechać się ponownie i już ostatecznie.
Napierałem w miarę ile fabryka dała, by wypracować sobie w miarę nie zagrożoną pozycję, co mi się udało. Z drugiej strony trudno się dziwić skoro w środku stawki ;-p



Pod amfiteatr nie udało mi się generalnie podjechać. Ale czego się spodziewać, wszyscy generalnie go podbiegali. Za drugim razem niemal mi się udało, ale niestety opony zawiodły. Trzeba będzie z przypływem gotówki zaopatrzyć się przykładowo w Bulldogi ;)



Dalej trasa już tylko bardziej się zabłacała o ile mogę tak to sformułować.
Każdy nie podjechany podjazd powodował problemy z wpięciem bloków i utratę czasu podczas prób ich oczyszczenia.
Przed startem nie pokryłem łańcucha smarem na mokre warunki, zapaprał się nieco i raz zblokował w przedniej przerzutce, a raz nawet spadł z przodu.
Uniknięcie podobnych problemów było jednak proste i skutecznie mi wychodziło.
Nie udało mi się jednak uniknąć zaklejania przedniej opony błotem, skutkiem czego była gleba na chyba czwartym okrążeniu. W związku z nią jeszcze bardziej zwolniłem tempo, które i tak było niewielkie z racji tego iż miałem świadomość słabej przyczepności ogumienia.



Do mety dotarłem na 24 miejscu i już bez kolejnych przygód.
Jak na tak słabą formę i nieodpowiednie gumy pojechałem nawet całkiem całkiem.
I to nie tylko moja opinia, gdyż po zameldowaniu się na mecie podszedł do mnie trener sekcji UAM z propozycją jazdy u nich.
Muszę zorientować się z czym to się je i przemyśleć oczywiście, ale perspektywa nader kusząca.



Nieco problematyczny był powrót.
Rower pokryty grubą warstwą błota i to nie wyłączając siodełka. Nie ma się co dziwić, że jechałem na stojąco po przebraniu ciuchów.
W domu kolejna misja.
Trzeba było rowerek umyć.
Wykąpałem go w wannie. I tak wyglądał potem lepiej niż ciuchy, które nawet w pralce się nie doprały.
Ale cóż. Coś za coś. A zabawa była rewelacyjna :D

Jeszcze trochę fotek

Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 001 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 002 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 003 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 004 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 005 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 006 © kaneda


Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 007 © kaneda
Kategoria Foto, Góral, Zawody


Dane wyjazdu:
34.46 km 12.00 km teren
01:49 h 18.97 km/h
Max prędkość:38.00 km/h
Temperatura:
HR max:210 (102%)
HR avg:185 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 415 (kcal)

Otwarte Mistrzostwa UAM w Kolarstwie Górskim

Środa, 13 maja 2009 · dodano: 13.05.2009 | Komentarze 2

Nie ma to jak start w zawodach.
Nawet mimo słabej formy.
Ta adrenalinka całkiem fajna jest.
Wstało się, ubrało się, wyjechało się koło 12tej na Campus Morasko ;-p
Start wyścigu miał miejsce przed budynkiem Wydziału Fizyki.
Pierwsze wystartowały kobiety.
Stawka zróżnicowana ;)
Zaraz za nimi po starcie jechaliśmy sobie z chłopakami by zobaczyć trasę. Okrążenie liczyło sobie około 3km, zatem niewiele. Jednak później wyszło że i te około 10km, bo okrążeń do pokonania mieliśmy aż 3 może mnie zmęczyć całkiem nieźle.
Start wyznaczony na godzinę 13:00 odbył się o czasie.
Od samego początku napieranie na pełnym gazie.
Jarek który pojawił się oczywiście na starcie wydarł do przodu i tyle go widziałem.
Ja niestety w dalszej części stawki usiłowałem jakoś tam sobie jechać ;-p
Na jednym z zakrętów po uślizgu przedniego koła o mało co nie zaliczyłem gleby. Z tego powodu kolejne zakręty brałem nieco ostrożniej i niestety wolniej.
Na metę wleciałem całkiem zdyszany. Dane z pulsometru mówią same za siebie, dotyczą jedynie samego startu.
Szybko jednak doszedłem do siebie, choć po opróżnieniu całego bidonu ;-p
Jarek mimo spokojniejszej jazdy dojechał na szóstej pozycji.
Najwyższy stopień podium zajął Alex Dorożała, ale tego można się było spodziewać ;-p
Ja na mecie zameldowałem się z piętnastą lokatą. Niby nieźle, jednak mogło by być lepiej.

Na trasie © kaneda


Na finiszu © kaneda


Po zawodach jeszcze nieco pokręciłem kilosków.
Musiałem nawiedzić też serwis, znów ponad 60 zika poszło na rowerek, a pójdzie jeszcze więcej.
Ważne by dobrze śmigał i nie nawalał. Na to można wydać cosik czasem.
Może jego właściciel jeszcze załapie jakiś przyzwoity poziom formy do tego ;)
Kategoria Góral, Zawody, Foto