Info
Bloga rowernego prowadzi Mistrzunio Winq ze Stare Miasto Poznań City. Natrzaskało się 25625.47 kilosków w tym 1930.15 po wertepach i generalnie w terenie. Śmigam ze średnią prędkością 23.18 km/h Jak ktoś myśli, że się chwalę to ma ZONKA ;-)Więcej o Winq'u Wspaniałym ;-).
Winq gg: 1174476
Moi Znajomi
Odwiedzam też
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Lipiec1 - 1
- 2012, Marzec16 - 2
- 2012, Luty1 - 0
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień18 - 5
- 2011, Lipiec7 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 0
- 2011, Maj16 - 17
- 2011, Kwiecień19 - 10
- 2011, Marzec14 - 3
- 2011, Luty8 - 0
- 2011, Styczeń1 - 2
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień8 - 1
- 2010, Sierpień7 - 0
- 2010, Lipiec10 - 7
- 2010, Czerwiec16 - 2
- 2010, Maj10 - 0
- 2010, Kwiecień21 - 25
- 2010, Marzec21 - 40
- 2010, Luty15 - 13
- 2010, Styczeń12 - 13
- 2009, Grudzień9 - 1
- 2009, Listopad1 - 0
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Wrzesień17 - 20
- 2009, Sierpień21 - 4
- 2009, Lipiec17 - 2
- 2009, Czerwiec7 - 4
- 2009, Maj18 - 17
- 2009, Kwiecień20 - 16
- 2009, Marzec27 - 39
- 2009, Luty6 - 12
- 2009, Styczeń1 - 2
- 2008, Listopad1 - 2
- 2008, Październik3 - 2
- 2008, Sierpień15 - 35
- 2008, Lipiec6 - 15
- 2008, Czerwiec12 - 20
- 2008, Maj2 - 0
- 2008, Kwiecień8 - 40
- 2008, Marzec6 - 43
- 2008, Luty2 - 27
- 2008, Styczeń4 - 8
- 2007, Grudzień1 - 22
- 2007, Listopad2 - 18
- 2007, Październik6 - 2
- 2007, Wrzesień11 - 7
- 2007, Sierpień17 - 0
- 2007, Lipiec2 - 0
- 2007, Czerwiec5 - 0
- 2007, Maj10 - 0
- 2007, Kwiecień15 - 0
- 2007, Marzec6 - 0
- 2006, Grudzień7 - 0
- 2006, Listopad3 - 0
- 2006, Wrzesień12 - 0
- 2006, Sierpień12 - 0
- 2006, Lipiec5 - 0
- 2006, Czerwiec5 - 0
- 2006, Maj12 - 0
- 2006, Kwiecień19 - 0
- 2006, Marzec6 - 0
- 2006, Luty3 - 0
- 2006, Styczeń10 - 0
Wysoko było ;)
Graniczni - 801 m.n.p.m
Przełęcz Srebrna - 586 m.n.p.m
Twierdza Srebrna Góra - 690 m.n.p.m
Boruvkova Hora - 900 m.n.p.m
Wielka Sowa - 1014,8 m.n.p.m
Wpisy archiwalne w kategorii
Foto
Dystans całkowity: | 2736.26 km (w terenie 622.65 km; 22.76%) |
Czas w ruchu: | 130:20 |
Średnia prędkość: | 21.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.32 km/h |
Suma podjazdów: | 1772 m |
Maks. tętno maksymalne: | 210 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 189 (92 %) |
Suma kalorii: | 58210 kcal |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 54.73 km i 2h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
45.02 km
8.00 km teren
02:20 h
19.29 km/h
Max prędkość:60.64 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 89%)
HR avg:129 ( 63%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1738 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
A Marek zerwał łańcuch
Piątek, 7 sierpnia 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0
Z rana jak zwykle zwiedzanie.Jaskinie Napomezi, a dalej jeszcze wjazd w Czechy.
Szkoda, że nie dało się tam pojeździć rowerem.
Tego w Polsce nie uświadczysz© kaneda
W planach trasa marathonu w Czechach.
Rychlebska 30 MTB
Zbiórka w Javorniku, bo Marek leciał prosto z pracy niemal autem. A akurat całkiem to pasowało.
Wszyscy gotowi, więc ruszamy.
Nogi nadal nie zregenerowane, więc ja pod górę posuwałem się bardzo powoli. Choć tym razem na środkowej tarczy. Czasem jedynie wrzucałem małą.
Po drodze fajne widoczki. Znaczy przewodnik nas na fajny widoczek zabrał.
Punkt widokowy niedaleko Javornika© kaneda
Jarek zrobił też fotkę Miszczowi i mnie
Miszczo i Winq© kaneda
Chwila odpoczynku i znów pod górę.
Deptać trzeba.
Od samego początku Markowi coś nie grało w rowerze.
Jakieś cykanie, strzelanie. Po pewnym czasie okazało się co było przyczyną. Ogniwo łańcucha się rozeszło.
Mimo tego iż nie był to najlepszy pomysł pojechaliśmy dalej.
Nie minęło wiele czasu i łańcuch poszedł. Niestety nie tylko on.
Stało się to na ciężkim podjeździe, więc zarzuciło prawdopodobnie przerzutką, która to wbiła się w zębatkę.
Wykrzywiony poważnie hak, uszkodzony wózek w XTRze. Co za strata.
Na jakiś czas Marek pozostanie bez roweru górskiego.
Powrót był dość zabawny. Takiego wymiatacza jak Marek trzeba było ciągnać lub pchać ;-p
Na zmianę uczepiał się Jarka i mnie.
Albo zwyczajnie odpychał się jedną nogą jak na hulajnodze.
Zaczekaliśmy aż zapakuje się do auta w Javorniku i podreptaliśmy na Kozielno.
Niby nieudany wypad, ale i tak było dość sympatycznie.
Dane wyjazdu:
80.16 km
0.00 km teren
03:42 h
21.66 km/h
Max prędkość:55.39 km/h
Temperatura:
HR max:194 ( 95%)
HR avg:143 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3340 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Twierdza Srebrnogórska zdobyta
Środa, 5 sierpnia 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0
Kozielno>Paczków>Złoty Stok>Mąkolno>Ożary>Przyłęk>Potworów>Brzeźnica>Srebrna Góra>Powrót na odwrót ;-p>KozielnoWypad do Srebrnej Góry.
Tym razem samotnie.
Nie wiem o co chodzi, ale noga nadal zupełnie nie podaje. A przecież miałem dzień odpoczynku od roweru.
Na podjazdach było ciężko, nadrabiałem jednak nieco na płaskich odcinkach, a na szczęście było trochę tego płaskiego.
Pogoda niekoniecznie dopisała. Praktycznie cały dzień był pochmurny. Na trasie potrafił nawet popadywać, czy siąpić deszcz. Mimo to jechałem twardo. Nawet nie założyłem kurtalki, bo opady były słabe, albo krótko trwałe.
Trasa była łatwa, w sensie, że bez problemów znajdowałem drogę.
Łatwo nie poszedł mi jednak podjazd na Przełęcz Srebrną (586 m.n.p.m.) i dalsza wspinaczka na Twierdzę (około 690 m.n.p.m).
Niezła katorga. Całość podjazdu ma jakieś 3,5 km długości. Małej tarczy z przodu na asfaltowym podjeździe to chyba wcześniej w góralu nie używałem. W porywach jechałem jakieś 12 km/h, a to zdaje się i tak dobrze ;-p
mimo tej masakry znalazły się jednak siły na powrót do domku. Oczywiście tego w górach ;)
Fajnie było.
Męcząco, ale fajnie.
Fociaki z wypadu
Trasa na Srebrną Górę 001© kaneda
Zdaje się Góry Bardzkie© kaneda
Meridka w piaskowni© kaneda
Widok z Twierdzy w Srebrnej Górze© kaneda
Widok z Twierdzy w Srebrnej Górze 2© kaneda
Widok w kierunku Barda© kaneda
Dane wyjazdu:
41.60 km
10.00 km teren
02:23 h
17.45 km/h
Max prędkość:60.64 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 93%)
HR avg:143 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2113 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Pan Marek prowadzi
Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0
Jak zwykle do południa i nieco po południu zwiedzanie.Przed szychtą
Górnicy przed szychtą© kaneda
Przy robocie też fota była
Górnik przy robocie© kaneda
Ale najciekawsze i najlepsze na wieczór.
Dzisiejszego dnia w rolę przewodnika po okolicy wcielił się Marek Alchimowicz.
Noga z dziwnych i dokładniej nieokreślonych powodów nie podawała. Zaskoczyło mnie to nieco (wczoraj wszystko było ok).
Skoro z Markiem, to musiało być podjazdowo.
Podjeżdżamy z Markiem
Marek i Winq© kaneda
Z trudem zatem gramoliłem swoje przeciążone 4 litery pod każde wzniesienie. Chłopaki jednak, gdy było trzeba ładnie na mnie czekali.
Tym razem wspinam się już samemu
Tu podjeżdżam sam© kaneda
Jazda dzisiejsza dała mi ostro w kość. Dobrze, że na trasie pojawiały się jakieś wypłaszczenia i zjazdy, bo inaczej mogło by być krucho.
Mimo wszystko uważam, że było całkiem przyjemnie, nawet mimo bólu w nogach.
Maksymalna osiągnięta dziś wysokość to jakieś 740 m.n.p.m.
Całkiem zacnie ;-p
Dane wyjazdu:
34.82 km
2.00 km teren
01:31 h
22.96 km/h
Max prędkość:52.52 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 89%)
HR avg:133 ( 65%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1241 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
No i dotarliśmy do Javornika
Niedziela, 2 sierpnia 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0
Kozielno>Javornik>Paczków>KozielnoJuż drugi dzień pobytu w górach za mną.
Pogoda wyśmienita, choć nieco za gorąco. Jazda na rowerze od rana chyba niekoniecznie była by możliwa. To jednak nieistotne, gdyż po śniadaniu, koło 10:00 załadowaliśmy się w "Gwiazdę" Mateusza i ruszyliśmy zwiedzać kopalnię złota w Złotym Stoku.
Nawet fajna atrakcja, choć złota nie znalazłem ;-p
Po powrocie jedzonko, kąpiel w Zalewie Kozielnickim.
Rowerek dopiero na wieczór.
To jednak nie przeszkodziło Jarkowi i mnie w zawitaniu do Czech.
Dotarliśmy aż do Javornika, gdzie oblookało się sympatyczny zamek na skale, górujący nad miastem.
Powrót nie upłynął bez przygód. A mianowicie, na drodze kręciły się krowy. W tym jak twierdzi Jarek jedna wściekła (bo czerwona).
W Kozielnie zlądowaliśmy już po zmroku.
I to by chyba było na tyle ;)
Fociaki na koniec, ale są. Wpierw my na granicy, a dalej zamek w Javorniku
Na granicy© kaneda
Zamek na skale© kaneda
Dane wyjazdu:
22.46 km
20.00 km teren
01:27 h
15.49 km/h
Max prędkość:47.27 km/h
Temperatura:
HR max:204 (100%)
HR avg:187 ( 91%)
Podjazdy:792 m
Kalorie: 1652 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Powerade MTB Marathon #7 2009 - Głuszyca
Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 11.08.2009 | Komentarze 0
Powerade Bike Marathon Głuszyca.Oczekiwany start.
Oczekiwany, bo pierwszy od długiego już czasu.
W końcu ostatnio startowałem przecież w maju w Akademickich Mistrzostwach Wielkopolski.
Ale mniejsza.
Wczesna dość pobudka, płatki na śniadanie, ciuchy przyodziane, sprzęt spakowany, rowerki załadowane i ruszamy.
Z Kozielna do Głuszycy było w końcu kilka kilometrów.
Na miejscu szybko zmontowany rowerek, ostatnie regulacje i można zmierzać na rozgrzewkę.
Kawałek jechałem z Rybą, kawałek sam. Ale rozgrzewka była.
Już w boksie pogawędka z Panem Rysiem i (nie ściamniam) z Joasią Jabłczyńską (naprawdę sympatyczna dziewczyna).
Czołowi zawodnicy przed startem
Napieratorzy w boksie 001© kaneda
10,9,8,...,3,2,1,START!!!
No i poszło.
Szybko dość przedzierałem się do przodu na asfaltowym odcinku, już tutaj było jednak ciężko, a żar z lekka lał się z nieba ;-p
Po wjeździe w teren poznałem nareszcie co to marathon.
Bloki na podjazdach, trzeba było samemu wypinać buty i grzać pod górkę (sporo tak straciłem).
Zjazdy to istna śmierć w oczach ;) Autentycznie były na maxa trudne. Szybkie i wielokrotnie techniczne. Nieco z tego co zyskałem na podjazdach, na zjazdach się gubiło, w końcu nie zjeżdżam najlepiej.
Kilka razy myślałem już, że leżę, ale jakoś się wybroniło.
Na najtrudniejszym ze zjazdów zrobiłem nawet maksymalną kuchę. Nie odblokowałem amorka i zjeżdżałem na sztywnym, przez co dalej ledwo co mogłem trzymać kierownicę, tak dłonie bolały.
Podjazdy, zjazdy, kamienie i nieco błota. Było wszystko.
Jarek na mecie
Jarko na mecie© kaneda
Ja też osiągnąłem metę
Winq na mecie© kaneda
Meta jednak została osiągnięta.
Wynik nie powala.
23cie miejsce w open i 13te w M2.
Mogło być jednak gorzej. W końcu nie trenowałem należycie. No i ta waga :(
Jak na pierwszy górski marathon, to nawet ujdzie.
Nie tylko ja tak uważam, bo nawet Ryba wyraził uznanie dla tych dokonań ;-p
Wszyscy z Teamu Rybczyńskiego i nie tylko (znaczy ja) dojechali szczęśliwie, na lepszych bądź gorszych miejscach.
Zabawa była dobra, nawet mimo skuch organizatorów.
Teraz znów czuję głód startów ;)
Dane wyjazdu:
62.31 km
10.00 km teren
02:45 h
22.66 km/h
Max prędkość:41.00 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 89%)
HR avg:140 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2251 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Cel : Jezioro Pamiątkowskie
Piątek, 5 czerwca 2009 · dodano: 07.06.2009 | Komentarze 2
Dopiero co wczoraj jeździliśmy a dziś znów się udało.Fajnie tak pośmigać. Szczególnie, że znów z Jarkiem.
Miało być znów lajtowo, ale czasem u nas tak bywa, że lajtowo nie wychodzi.
Śmigaliśmy przez Strzeszynek.
Napieratorzy nad Jeziorem Strzeszyńskim
Napieratorzy© kaneda
Dalej Kiekrz i ani się obejrzałem jak za cel obraliśmy Pamiątkowo i tamtejsze jeziorko.
Nie było co się ociągać.
Grzaliśmy sobie pod wiatr, nawet dość silny, ale jakoś szło.
Na miejscu byliśmy szybciej niż mogliżmy się spodziewać.
Piękny widok. Tafla jezioro skąpana w wieczornym słońcu. Niestety wtedy nie wpadłem na pomysł zdjęcia.
Droga powrotna szła nam jeszcze szybciej, bo tu z wiatrem.
Trasa taka sama. Znaczy minęliśmy Kiekrz, Strzeszynek. Odstawilem Jarka do domu i sam pojechałem do siebie.
Dane wyjazdu:
18.65 km
18.65 km teren
01:13 h
15.33 km/h
Max prędkość:36.00 km/h
Temperatura:
HR max:205 (100%)
HR avg:187 ( 91%)
Podjazdy:430 m
Kalorie: 1408 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Akademickie Mistrzostwa WLKP
Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 18.05.2009 | Komentarze 6
Film z zawodówMoże nie był to priorytet i cel treningów w sezonie, ale wyczekiwałem tych zawodów.
Miałem nadzieję, że wystartuję w nich w dobrej pogodzie i w towarzystwie kolegów.
Niestety nie wyszło.
Dzień był deszczowy i z czasem robiło się coraz bardziej mokro. Jarek startował w Międzygórzu w Powerade. Reszta chłopaków generalnie nie miała możliwości czasowych.
Mimo braku opon na błotnistą nawierzchnię stawiłem się na starcie. Z zapisami oczywiście musiałem nawywijać, o mało co bym nie dojechał, ale na szczęście Gi załatwiła wstępne formalności, ja musiałem jedynie złożyć podpisz ;)
Dziewczyny miały do przejechania 3 okrążenia.
Plusem dla nich była nie rozjechana trasa i wydaje mi się mniejsze opady niż później podczas startu facetów.
Mimo to biedaczki i tak zjeżdżały z trasy całe ubłocone ;-p
Gi zajęła czwarte miejsce. Tylko pogratulować.
Przed naszym startem jeszcze nieco bardziej się rozpadało.
Nie zrobiłem nawet żadnej rozgrzewki bo i po co. Tylko woda lała by się na plecy, a klocki niepotrzebnie by się wycierały.
Samo stanie na starcie nieco mnie wychłodziło, ale na szczęście nie za bardzo.
Ruszyło się z kopyta.
Zaraz po starcie podjazd nieco rozciągnął stawkę, ale zjechała się już na nawrocie, by oczywiście zaraz rozjechać się ponownie i już ostatecznie.
Napierałem w miarę ile fabryka dała, by wypracować sobie w miarę nie zagrożoną pozycję, co mi się udało. Z drugiej strony trudno się dziwić skoro w środku stawki ;-p
Pod amfiteatr nie udało mi się generalnie podjechać. Ale czego się spodziewać, wszyscy generalnie go podbiegali. Za drugim razem niemal mi się udało, ale niestety opony zawiodły. Trzeba będzie z przypływem gotówki zaopatrzyć się przykładowo w Bulldogi ;)
Dalej trasa już tylko bardziej się zabłacała o ile mogę tak to sformułować.
Każdy nie podjechany podjazd powodował problemy z wpięciem bloków i utratę czasu podczas prób ich oczyszczenia.
Przed startem nie pokryłem łańcucha smarem na mokre warunki, zapaprał się nieco i raz zblokował w przedniej przerzutce, a raz nawet spadł z przodu.
Uniknięcie podobnych problemów było jednak proste i skutecznie mi wychodziło.
Nie udało mi się jednak uniknąć zaklejania przedniej opony błotem, skutkiem czego była gleba na chyba czwartym okrążeniu. W związku z nią jeszcze bardziej zwolniłem tempo, które i tak było niewielkie z racji tego iż miałem świadomość słabej przyczepności ogumienia.
Do mety dotarłem na 24 miejscu i już bez kolejnych przygód.
Jak na tak słabą formę i nieodpowiednie gumy pojechałem nawet całkiem całkiem.
I to nie tylko moja opinia, gdyż po zameldowaniu się na mecie podszedł do mnie trener sekcji UAM z propozycją jazdy u nich.
Muszę zorientować się z czym to się je i przemyśleć oczywiście, ale perspektywa nader kusząca.
Nieco problematyczny był powrót.
Rower pokryty grubą warstwą błota i to nie wyłączając siodełka. Nie ma się co dziwić, że jechałem na stojąco po przebraniu ciuchów.
W domu kolejna misja.
Trzeba było rowerek umyć.
Wykąpałem go w wannie. I tak wyglądał potem lepiej niż ciuchy, które nawet w pralce się nie doprały.
Ale cóż. Coś za coś. A zabawa była rewelacyjna :D
Jeszcze trochę fotek
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 001© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 002© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 003© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 004© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 005© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 006© kaneda
Akademickie Mistrzostwa WLKP #2 - 16.05.2009 007© kaneda
Dane wyjazdu:
34.46 km
12.00 km teren
01:49 h
18.97 km/h
Max prędkość:38.00 km/h
Temperatura:
HR max:210 (102%)
HR avg:185 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 415 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Otwarte Mistrzostwa UAM w Kolarstwie Górskim
Środa, 13 maja 2009 · dodano: 13.05.2009 | Komentarze 2
Nie ma to jak start w zawodach.Nawet mimo słabej formy.
Ta adrenalinka całkiem fajna jest.
Wstało się, ubrało się, wyjechało się koło 12tej na Campus Morasko ;-p
Start wyścigu miał miejsce przed budynkiem Wydziału Fizyki.
Pierwsze wystartowały kobiety.
Stawka zróżnicowana ;)
Zaraz za nimi po starcie jechaliśmy sobie z chłopakami by zobaczyć trasę. Okrążenie liczyło sobie około 3km, zatem niewiele. Jednak później wyszło że i te około 10km, bo okrążeń do pokonania mieliśmy aż 3 może mnie zmęczyć całkiem nieźle.
Start wyznaczony na godzinę 13:00 odbył się o czasie.
Od samego początku napieranie na pełnym gazie.
Jarek który pojawił się oczywiście na starcie wydarł do przodu i tyle go widziałem.
Ja niestety w dalszej części stawki usiłowałem jakoś tam sobie jechać ;-p
Na jednym z zakrętów po uślizgu przedniego koła o mało co nie zaliczyłem gleby. Z tego powodu kolejne zakręty brałem nieco ostrożniej i niestety wolniej.
Na metę wleciałem całkiem zdyszany. Dane z pulsometru mówią same za siebie, dotyczą jedynie samego startu.
Szybko jednak doszedłem do siebie, choć po opróżnieniu całego bidonu ;-p
Jarek mimo spokojniejszej jazdy dojechał na szóstej pozycji.
Najwyższy stopień podium zajął Alex Dorożała, ale tego można się było spodziewać ;-p
Ja na mecie zameldowałem się z piętnastą lokatą. Niby nieźle, jednak mogło by być lepiej.
Na trasie© kaneda
Na finiszu© kaneda
Po zawodach jeszcze nieco pokręciłem kilosków.
Musiałem nawiedzić też serwis, znów ponad 60 zika poszło na rowerek, a pójdzie jeszcze więcej.
Ważne by dobrze śmigał i nie nawalał. Na to można wydać cosik czasem.
Może jego właściciel jeszcze załapie jakiś przyzwoity poziom formy do tego ;)
Dane wyjazdu:
63.52 km
15.00 km teren
02:47 h
22.82 km/h
Max prędkość:50.00 km/h
Temperatura:
HR max:195 ( 95%)
HR avg:140 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2331 (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
A pod koniec Alleluja ;-p
Wtorek, 12 maja 2009 · dodano: 13.05.2009 | Komentarze 0
Dzień przedni na rowerek.Słoneczko grzało, zatem w drogę.
Pierwszy cel to Ryba.
Spodenki się wykańczają a i koszulka z długim rękawem by się przydała, zatem trza się było zorientować.
Tam czekał już na mnie Jarek i co niespodziewane Marcin który zadeklarował nawet chęć jazdy z nami.
Od Ryby do Jarka, bo musiał się przebrać.
Na miejscu wykonałem telefon do Rafalskiego. Ku mojej uciesze też chciał z nami pojeździć. Teraz tylko szybko szybko bo miejsce spotkania umówione a lepiej by nie czekał.
Umówiliśmy się na Morasku przy kościele.
Io na Górze Moraskiej© kaneda
Wypadzik z kumplami 001© kaneda
Kolejny cel nieco po Górze Moraskiej i kierunek poligon, gdzie też było terenowo.
Ja na podjeździe
Winq na podjezdzie© drogbas
Teraz w górę pną się Marcin i Jarek
Marcin w rynnie© drogbas
podjazd© drogbas
Wypadzik z kumplami 002© kaneda
Ale nie mogło też być za poważnie.
Dlatego trochę śmichów i chichów dostarczyła nam eksploracja ruin kościoła znajdujących się na terenie poligonu. A najwięcej wspinaczka i pobyt na dzwonnicy ;-p
Andrzej na dole© drogbas
Jarko w górze ;-p© kaneda
Schowaj ten jezor© drogbas
W riunach© drogbas
W czasie dalszego śmigania do ekipy dołączył jeszcze jeden napierator. W takim sporym gronie już dawno nie śmigałem. Szczególnie w tak sporym gronie góralowców.
Grzało się po asfalcie aż się niemal zwijał za nami ;-p
Droga powrotna była nam dobrze znana.
Szosówkami zawsze tak wracamy.
Chwilę za Radojewem jechałem już tylko z Rafciem, prędkość jednak nadal mieliśmy więcej niż zadowalającą.
W domciu po raz pierwszy od dawna odczułem lekki ból w nogach.
Podsumowując...
Godnie było ;)
Dane wyjazdu:
41.02 km
40.00 km teren
01:51 h
22.17 km/h
Max prędkość:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: (kcal)
Rower:Dark Arrow - wer. 2010
Powerade MTB Marathon #1 2009 - Murowana Goślina
Niedziela, 19 kwietnia 2009 · dodano: 21.04.2009 | Komentarze 7
Pierwszy BikeMarathon w moim życiu.Kiedyś w końcu trzeba było wystartować w imprezie takiej rangi.
Nie wiem czego więcej spodziewać się po tym sezonie, ale jak narazie jest nieźle.
Forma w miarę dopisuje, waga spadła i mam nadzieję, że jeszcze spadnie.
Ale dość o tym.
Pobudka dość wcześnie, bo 7:10. No ale czemu się dziwić.
Trzeba było zjeść śniadanko, ogarnąć się, przetrzeć łańcuch z nadmiaru smaru, który nakładałem wieczorem.
Nie ma co zapominać, że i bagażnik rowerowy był do zamontowania przy samochodzie.
Nie wiem czy to stres przedstartowy czy coś innego, ale od przebudzenia miałem wariacje żołądkowe. Przeszły dopiero kilka chwil przed startem. Mimo tego jednak starałem się normalnie jeść, w końcu paliwo trzeba mieć, no i piłem by się czasem nie odwodnić.
Nareszcie stoimy na starcie.
Zostało kilka chwil i zaraz ruszamy.
Przed Startem Powerade #1 - 2009© kaneda
Szybko przebiliśmy się z Andrew nieco do przodu.
Na piachach chwilę po starcie też raczej zyskaliśmy, choć nie obyło się bez biegu w moim przypadku.
Przez pierwsze kilkanaście km ostro parliśmy do przodu zostawiając za sobą kolejnych bikerów.
Na kawałek przed Dziewiczą Górą zwolniliśmy. Trzeba było odpocząć przed podjazdami. Nie było sensu się wypalać, szczególnie, że dalej pozostawało jeszcze wiele kilometrów do przejechania.
Na górze jechało się całkiem dobrze. Nie schodziłem generalnie z roweru, nie popełniałem błędów.
Nawet "Kilera" na luzaku zjechałem.
Do mety minęliśmy jeszcze kilka osób.
Gdy znów wjechaliśmy w piachy na kawałek przed metą Andrew miał problem z blokiem i został nieco w tyle.
Uznałem, że nie ma sensu czekać i rozpocząłem długi finisz do mety.
Opłaciło się nieco, bo w klasyfikacji byłem o kilka miejsc wyżej niż Andrew.
Ostatecznie maraton zakończyłem na 27 miejscu w generalce i na 14 w swojej kategorii M2.
Wydaje mi się, że jak na pierwszy tego typu start całkiem nieźle ;-p
Niestety w związku z podekscytowaniem startowym nie włączyłem pulsometru. Dlatego też nie mam dokładnych danych z trasy. Zerkałem jednak monitorując puls.
Na płaskich odcinkach wahał się od 175 do 185. Dopiero na Dziewiczej Górze przekroczył te granice i o ile pamiętam osiągnął koło 196.
Trochę wysokie wartości, ale może w miarę treningów jeszcze spadną.
Na mecie Powerade #1 - 2009© kaneda
A tak sobie jedziemy ;)© kaneda